Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 076.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bronek, o tem sza! My zjemy Borowieckiego nim się ugotuje!
— Ja ci mówię, że wy go nie zjecie, on ma za sobą...
Nie dokończył, bo wszedł do gabinetu jeden z urzędników.
Był tak pomieszany i zestraszony, że bankier zerwał się z krzesła.
— Panie prezesie, panie prezesie, ten łajdak co on zrobił, ten gałgan Tuszyński, ten!
— Co zrobił? Mów pan ciszej, tutaj nie bóżnica!
— On wczoraj zainkasował czterysta rubli i uciekł. Byłem w jego mieszkaniu, niema nic, zabrał rzeczy i w nocy pojechał! Pojechał do Ameryki.
— Aresztować go, okuć w kajdany, wsadzić do kryminału, wysłać na Sybir! — krzyczał bankier, grożąc pięściami.
— Ja to chciałem zrobić, chciałem już depeszować, chciałem dać znać policyi, ale że to wszystko będzie kosztować, to potrzebowałem upoważnienia od pana prezesa.
— Niech kosztuje, niech ja stracę cały majątek, a tego złodzieja złapać, niech on zgnije w kryminale za moje czterysta rubli!
— To może zaraz pan prezes każe otworzyć conto na tę sprawę.
— Co to będzie kosztować? — zapytał już spokojniej.
— Ja nie wiem, ale zawsze kilkadziesiąt rubli kosztować musi!
— Co, co? Ja mam jeszcze dokładać do tego zło-