Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 152.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

zamszem obciągniętą twarz urzędnika, książeczkę paszportową.
— Taki paszport wydał mi urząd dla pana dyrektora, i taki przywiozłem.
— Pan nie masz rozumu! Pan nie masz delikatności! Pan mi umyślnie robisz szykany, przywożąc podobne niedorzeczności! Co! nie czytałeś pan?
— Czytałem; ale jeżeli napisali: Szmul Szajewicz Mendelsohn, z żoną Ruchlą ona-że Regina, to przecież nie w mojej mocy zabronić im tego...
— Pan jesteś skończone bydlę, ja panu to mówię! Jedź pan natychmiast do Piotrkowa i przywieź mi pan paszport napisany po ludzku. Ja się nie pytam, co to będzie kosztować, mówię tylko, żebym go miał jutro w południe, bo jutro kuryerem wyjeżdżam. Ruszaj pan natychmiast! No, moi panowie, czy nie uważacie tego faktu za oburzający, za śmieszny, wprost za nikczemny: abym ja, doktór filozofii i chemii, ja Stanisław Mendelsohn — był przemianowany na Szmula, a moja żona Regina na Ruchlę! — wołał wzburzony do urzędników. — Szmul Szajewicz Mendelsohn z żoną Ruchlą, ona-że Regina! — powtórzył bezwiednie i wielkimi krokami, kołysząc się jak słoń na cienkich nogach, przebiegał kantor i skarżył się namiętnie przed wszystkimi i każdym z osobna.
Najstarsi potakiwali mu półsłówkami, młodsi — tępym, bezmyślnym wzrokiem wpatrywali się w niego.
Byłby dłużej rozwodził żale na niesprawiedliwość i krzywdę sobie wyrządzoną, ale zadźwięczał ostro dzwonek elektryczny i z gabinetu rozległ się głos Szai, przygłuszony nieco krzykiem czyimś:
— Woźni!