Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 289.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

w ogrodzie i głuchego łoskotu Müllerowskich fabryk, czynnych i w nocy.
Czas się wlókł strasznie wolno.
Zegar bił godziny za godzinami, cisza potem rozlewała się tem głuchsza, w której tylko głos Józia coraz senniejszy rozlegał się słabo, aż i on skończył gazety i zabierał się do wyjścia.
— A ty Józiu gdzie sypiasz? — zagadnął pan Adam.
— W kantorze starego pana Bauma.
— Cóż nie lepiej mu?
— Pan Baum powiada, że nic mu nie jest, że jest zupełnie zdrowy. Pan Wysocki był dzisiaj, chciał go obejrzeć, to się tak rozgniewał, że go prawie za drzwi wyrzucił.
— Fabryka idzie jeszcze?
— Dziesięć tylko warsztatów czynnych. Dobranoc państwu.
Ukłonił się i wyszedł.
— Pan Maks opowiadał wczoraj, że od października zamykają zupełnie fabrykę. Stary Baum podobno zupełnie obłąkany, całe noce przesiaduje w fabryce i porusza warsztaty. Onegdaj znalazł go Maks w głównej sali, jak chodził od warsztatu do warsztatu i robił na nich. O, Karol idzie! — zawołała radośnie, podnosząc się z fotelu.
Karol wszedł, przywitał się w milczeniu i rzucił się na krzesło.
— Z miasta idziesz? — zapytał stary.
— Jak zwykle — odpowiedział opryskliwie, zirytowany, że musi się tłomaczyć, ale spostrzegłszy niespo-