Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 292.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— I to gorączkowe, wyczerpujące życie ciągle, ciągle?...
— Ciągle i w dodatku z troską, żeby się to wszystko zdało na co.
— W Kurowie nie potrzebowałby się pan tak męczyć.
— Seryo pani to mówi?
— I ja to samo powtarzam — odezwał się pan Adam, układający sobie pasyansa.
— Myślałam o tem długo — szepnęła, przysunęła się do niego bliżej i oparta o jego ramię, zaczęła z zapałem i tęsknotą malować spokojne, dobre życie na wsi.
Uśmiechał się pobłażliwie... Niech fantazyuje, kiedy jej to sprawia przyjemność.
Wziął w rękę koniec jej ogromnego warkocza i oddychał przedziwnym zapachem jej włosów.
— Byłoby tam zupełnie dobrze, nie psuliby nam ludzie spokojnego i trwałego szczęścia — ciągnęła Anka, zapalając się.
Karol porównywał jej słowa z zupełnie podobnemi słowami tylu kobiet, które tak samo, poruszone miłością, marzyły o szczęściu z nim; to samo mówiła mu Lucy przed godziną, bo od niej wracał.
Uśmiechnął się i dotykał końcami palców chłodnych rąk narzeczonej i stwierdził, że nie elektryzują tak silnie, jak tamtej, że nawet są znacznie brzydsze.
Anka mówiła dalej, snując barwną nić swoich marzeń i tęsknot z wielką szczerością.
— Gdzie ja to samo słyszałem, kto mi to przedtem mówił? Aha! myślał i przypomniał sobie długie wieczory spędzane z Likiertową, przypominał sobie tyle