Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 359.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

wnętrzną, zamkniętą pod czaszką wizyę ostatnich chwil ojca, jaka ciągle przed nim stawała.
Nic nie mówił, ale czując tyle serc mocno współczujących, tyle spojrzeń serdecznych, te przyciszone szepty dookoła i ten dziwny nastrój zebranych i ciągłe wybuchy płaczu Kamy, nie mógł wytrzymać. Nie żegnając się z nikim, wybiegł i w sieni wybuchnął spazmatycznym płaczem.
Wybiegł Horn i Wilczek, zaopiekowali się nim i odwieźli do domu, gdzie też wkrótce zebrali się wszyscy przyjaciele.
Siedzieli wszyscy w milczeniu czas długi, aż Blumenfeld zaczął pianissimo grać na skrzypcach szopenowskie nocturny i grał długo, grał tak całem sercem, aż Adam wsłuchany w muzykę uspokoił się nieco.
Potem przyszedł do nich Dawid Halpern i zaczął go pocieszać najtroskliwiej i opowiadać z głęboką wiarą o Bogu sprawiedliwym i dobrym.
Wszyscy słuchali dość chętnie, prócz Wilczka, który się wyniósł, bo tego nic i nikt zająć nie potrafił, gdyż od dwóch tygodni żarła go ta szalona nienawiść do Grünspana.
Włóczył się po Łodzi dniami całymi, zatopiony tylko w kombinacyach, zmierzających do szkodzenia fabrykantowi.
Przysiągł mu zemstę i szukał sposobności. Nie pomyślał nawet o zemście osobistej, o zbiciu go lub zabiciu; nie, to było głupstwem, on chciał go zranić w kieszeń.
Więc całe tygodnie trawił teraz na wertowaniu i przepatrywaniu szczegółów pożaru fabryki Grosmana, bo poczuł, że z tej strony zdoła ugryźć Grünspana w samo serce.