stała już mnie niepokoić nawet. Skarcony raz przezemnie za okrucieństwo, z jakiem się znęcał nad małą ptaszyną, Felipe poczuwszy przewagę nietylko inteligencji mej, ale i siły fizycznej, stał się bardziej potulnym, fantastyczne zaś jego ku mnie przywiązanie zamienione zostało w ślepe uwielbienie, w wierność psią nieledwo.
Zdrowie moje polepszało się tymczasem z dniem każdym, dzięki czystemu, wzmacniającemu powietrzu Sierry. Pałac wzniesiony na małem płaskowzgórzu, otoczony był do koła szczytami, tak, iż z dachu zaledwie mogłem wśród dwóch urwisk dojrzeć mały błękitny pasek zdradzający oddaloną niezmiernie płaszczyznę. Poruszane żywym prądem chmury pędziły tuż ponad naszemi głowami, a rozbite czepiały się i rozwieszały sukienkę z mgły utkaną na krawędzi ostrych szczytów, jak gdyby chciały wykazać w całej swej mocy pierwotną siłę natury, staraniami ludzkiemi wśród równin złagodzoną.
Nagłe zmiany powietrza i imponujący urok przyrody zachwycały mnie nie mniej od malowniczych zwalisk olbrzymiej rezydencji. Stary pałac przedstawiał się jako podłużna, warowna budowla, opatrzona na rogach bastjonami, z których najwyższy strzegł wiernie bramy, strasząc przechodniów czarnemi strzelniczemi utworami. Niższe przytem piętra były zupełnie pozbawione okien, tak, że silna tylko artylerja mogłaby się kusić o wzięcie zamku, przez samo położenie w twierdzę zamienionego. Mur pierwszy, wieżyczkami najeżony, otaczał rozległe podwórze, drzewami granatu zasadzone; wśród zaś bujnej tej zieleni wybiegały dopiero szerokie schody marmurowe i, dzieląc się na dwa ramiona, wznosiły ku galerji, otaczającej dom cały, a od frontu na wysmukłych kolumnach wspartej. Ztąd schody, podzielone już na kilka gałęzi, wiodły do wyższych piętr zamku, z których każde osobne zupełnie posiadało wejście.
Strona:PL Robert Louis Stevenson - Olalla.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.