Strona:PL Robert Louis Stevenson - Olalla.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

A ona, dlaczegóż ona milczała także? Dlaczego oniemiała, usuwała się przedemną, wejrzeniem czarując równocześnie? Jestże to miłość, czy tylko brutalny instynkt, bezmyślny a nieunikniony pociąg, przez magnes na stal wywierany?
Byliśmy sobie zupełnie obcy, jednego nie zamieniliśmy słowa, a jednak wpływ niewytłumaczony, lecz silny jak uścisk olbrzyma, łączył nas i jednoczył przemocą. Myśl ta gniewała mnie, niecierpliwiła, chociaż wiedziałem, że Olalla godną jest mego uczucia. Widziałem ulubione książki, któremi się otacza czytałem poufne myśli jej, zwierzenia czynione przed Bogiem tylko, a podniosłością ducha nacechowane, łatwo mi więc było odgadnąć wewnętrzną jej istotę. Ale ona, co ją ku mnie pociągać mogło? Wszak nie znała mię, nie słyszała nic o mnie; wszak prócz cech zewnętrznych, prócz powierzchowności, duch mój, umysł, serce, wszystko obcem jej było. Na myśl tę dziwne przejmowało mnie zimno. Jak więc kamień przyciągany bywa przez ziemię, tak i ją prawo ogólne, rządzące wszechświatem, pchało bezwolnie w moje ramiona. Nie; na zaślubiny takie buntowała się cała moja duma męska, całe poczucie godności człowieczej; i, rzecz dziwna, byłem w tej chwili zazdrosny sam o siebie. Duchowa moja istota, zepchnięta na plan drugi przez cielesną powłokę, żal do niej czuła za to stłumienie szlachetnego ludzkiego pierwiastku.
Nie; ja nie chciałem być w ten sposób kochanym?
Serce moje odczuwało równocześnie głębokie politowanie nad dolą osamotnionego dziewczęcia. Jak mocnego musiała doznać wstrząśnienia, jak silnie upokarzała ją pewno myśl, iż ona, święta pustelnica oddana badaniu dzieł poważnych, studyom naukowym, samotnym rozmyślaniom i modlitwie, ona, surowa przewodniczka Felipa, budząca w duszy chłopca poczucie godności i honoru, dziś sama zniżyła się o tyle, by