wyznać słabość swą i zdradzić skłonność rodzącą się w sercu, przed nieznanym sobie człowiekiem, z którym nigdy w życiu jednego nie zamieniła słowa.
Współczucie też zwyciężyło wreszcie, a pokonywując inne względy, kazało mi tęsknić tylko za jej widokiem i oczekiwać chwili, w której mógłbym ją uspokoić zapewnieniem, iż miłość jej z równą odpłacana jest siłą, że wybór, choć na ślepo uczyniony, na uczciwego jednak i godnego jej padł człowieka.
Nazajutrz słońce roztoczyło nad światem przepyszną kopułę, ze złota i lazuru utkaną. W czystem, przejrzystem powietrzu szczyty Sierry nawet, na tle ciemnego szafiru zarysowane, wyższemi się zdawały, lekki zaś zefir, poruszający liśćmi, łączył się z szumem górskich potoków w szmer cichy, niewypowiedzianą brzmiący harmonją. Pomimo tego, głęboki smutek całą mą opanował istotę, a serce płakało tak za Olallą, jak dziecko łka za widokiem swej matki.
Usiadłszy na skraju skał, łączących płaskowzgórze zamkowe z północną stroną Sierry, patrzyłem smutnie na poniżej rozłożoną, lesistą, a biegiem strumienia przeciętą dolinę, w której noga ludzka nigdy dotąd nie postała. Cudowne to miejsce mniej piękne mi się wydało — brakło mu bowiem obrazu Olalli. Myśl też spędzenia z nią życia w przepysznym tym zakątku wśród ożywczego, wzmacniającego powietrza, rzewnem najpierw przejęła mnie uczuciem, później zaś ognistą upoiła mnie radością, iż zarówno postać ma jak siły, do Samsonowej zdawały się wzrastać potęgi.
Wtem, nagłem uderzony wzruszeniem, poczułem, iż Olalla zbliżać się musi. I w rzeczy samej, stanąwszy na skraju drzew korkowych, skierowała się ku mnie, a ja czekałem jej zbliżenia z głową odkrytą, wyższą jakąś siłą do miejsca przykuty.
Patrząc na ruchy jej lekkie, widziałem w nich życie i ogień młodości, a jednak szła zwolna spokojnie.
Strona:PL Robert Louis Stevenson - Olalla.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.