Strona:PL Robert Louis Stevenson - Olalla.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

przytomność, gdy nagle, wyciem wściekłem sprowadzona, wpadła między nas Olalla, biegnący zaś za nią Felipe matkę z tyłu pochwycił i na ziemię powalił.
Jakieś dziwne wpółomdlenie opanowało mnie w tej chwili. Siły, chorobą wpierw wycieńczone, a odzyskane tak niedawno, opuściły mnie zupełnie, czyniąc niezdolnym do najmniejszego poruszenia. Słyszałem straszne, pod niebiosa bijące krzyki, widziałem ciężką walkę, w jakiej syn i matka tarzali się po posadzce, przyczem dzieci z trudnością mogły ją powstrzymać od ciągłego rwania się ku mnie. Wreszcie poczułem sprężyste lecz tkliwe ramiona Olalli; otoczyła mię niemi, i włosami po twarzy musnąwszy, z siłą mężczyzny wpół ciągnąc, wpół niosąc, zaprowadziła na górę, by tu dopiero z trudnością przychodzącego do życia na łóżku mem złożyć.
Oswobodzona z ciężaru, poskoczyła do dzwi drżącemi rękami zaryglowała je szybko. Zabezpieczywszy mnie w ten sposób, stanęła na środku pokoju i z piersią, gwałtownym wznoszoną oddechem, przysłuchiwała się szalonym, dziko wśród murów zamczyska rozbrzmiewającym, krzykom.
Lekka i szybka jak myśl ludzka, przysunęła się znów do mnie, obandażowawszy zaś chusteczką ukąszoną rękę, położyła ją na swej piersi i żałośnie, niby gruchaniem płaczącej gołąbki, wyrażała ból swój i współczucie. Głos jej dźwięczny, metaliczny, w żadne nie układał się słowa, lecz brzmiał harmonją, stokroć nad mowę piękniejszą, drgał nieskończonem uczuciem i tkliwością; a jednak, leżąc zasłuchany w to nieokreślone nucenie, poczułem, iż myśl wroga żądło swe w serce mi zapuszcza. Myśl ta, raniąc ostrzem miecza, profanowała świętość mego uczucia, tak, jak robak wstrętny niszczy czystość białego lilii kielicha.