Tak, dźwięki te zdawały się wzruszająco piękne i przez ludzką tkliwość natchnione, czy jednak brzmienie ich było ludzkiem również.
Leżałem dzień cały. Przez długi czas jeszcze krzyki ohydne tej nie kobiety, a na wpół dzikiej samicy, z własnem walczącej dzieckiem, rozlegały się wśród murów i zwalisk rezydencyi, przejmując mnie wstrętem, bólem rozpacznym i odrazą. Były to śmiertelne krzyki mego serca, jęk bezbronnej, w okrutny sposób mordowanej miłości, która pod ciosem podobnym musiała umrzeć, żyjąc bowiem, stałaby się wieczystą dla mnie zniewagą. Tak rozumowałem przynajmniej, a jednak...
Boże! Jakżeż słodka fala uczucia podniosła się w mej duszy, jak serce miękło przy jednem jej dotknięciu, na jedno wejrzenie tylko! Nie, miłość to wyższa nad nas potęga; rozkazywać jej nie można! Ani straszna, odkryta nagle tajemnica, ani stopień w jakim dotykała ona Olalli, ani dziki, zwierzęcy popęd, ujawniany przez całą jej rodzinę, a stwierdzony nawet nagłem powstaniem naszego uczucia — nic nie zdołało wpłynąć na mnie; chociaż zaś brutalna scena dzisiejsza zgnębiła mię i złamała, cała jej ohyda wszakże nie zdołała stłumić kiełkującej w sercu potęgi, nie zniweczyła czaru, które świat dla mnie piękniejszym czynił.
Gdy krzyki ucichły wreszcie, lekkie pukanie do drzwi dało nam znać o przybyciu Felipa. Olalla wyszła, i stanąwszy na progu, rozmawiała z nim minutkę; szept jej wszakże niezrozumiałym dla mnie został. Prócz krótkiej tej chwili, resztę czasu spędzała u mego wezgłowia, już-to klęcząc zatopiona w modlitwie, już siedząc przy łóżku, z oczami we mnie wlepionemi. Przez sześć więc godzin z rzędu mogłem upajać się jej pięknością, śledząc w milczeniu historję życia, w delikatnych, przecudnie rzeźbionych rysach wypisaną.
Strona:PL Robert Louis Stevenson - Olalla.djvu/41
Ta strona została uwierzytelniona.