nej chaty, której wilgotnych bierwion płomień w zupełności nie zdołał strawić.
— I nie pomścił się na Indyanach? Nie ukarał ich?
— Bracie! Jeżeli mordowanie zabójców nazywasz karą, to się ona nad nimi spełniła. Z czternastu sprawców rzezi, dościgniętych przez rozjuszonych osadników, dziesięciu padło trupem. Czterech uszło, ale, jak później słyszałem, jeden tylko dostał się do swojego wigwamu[1]. Trzech znaleziono w lesie zamordowanych; kto ich zabił, niewiadomo, ale każdy trup był naznaczony krwawym krzyżem na piersi, zabobonni więc osadnicy twierdzili, iż zemsty tej dokonał Duch Puszczy. Ale patrz, patrz — zawołał, wskazując psa — Cukierek jest niespokojniejszy, niż zwykle, patrz, jak biega z miejsca na miejsce i wietrzy. Powiadają ludzie, że psy czują obecność duchów.
— Mniemałbym raczej, że zwietrzył nową hordę Indyan, niż cienie zmarłych, którym życzę wiecznego spoczynku odpowiedział Roland.
— Być może, że Indyanie przeszli tędy dzisiaj, a przynajmniej kilku z nich dotarło aż tutaj ażeby napaść wzrok swój widokiem miejsca, na którem poległo dziewięć istot białych pod toporami ich współbraci; lecz niezawodnie stanęły im w myśli i ciała trzynastu morderców, zabitych w tej wyprawie. Cukierek ma podobne jak człowiek, swoje sympatye i antypatye i nie dziwię
- ↑ Wigwamami nazywają chaty indyjskie.