Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/107

Ta strona została skorygowana.
—  95  —

zar nasłał mchu świeżego, znajdującego się w obfitości w izbie. Colbridge z Rolandem zaprowadzili konie do parowu, a napoiwszy je i przywiązawszy do drzew, pozostawili na paszy, pod strażą pastora; tu były zabezpieczone od Indyan zupełnie.






ROZDZIAŁ  VIII.
Oblężenie.

Wkrótce potem gorzał wesoły ogień na wpół rozwalonym kominie. Nie brakło drzewa do podsycenia go, bo szczątki zwalonej chaty dostarczyły materyału palnego.
Roland nalegał na Edytę i Telię, ażeby jak najprędzej udały się na spoczynek dla nabrania sił do dalszych trudów; cierpiał on niezmiernie nad tem, że nie może im dać posiłku, gdyż spodziewając się doścignąć prędko karawanę, nie zabrał nic z sobą.
W tej chwili Cezar, zatrudniony słaniem mchu poczuł pod ręką jakiś przedmiot twardy, w samym kącie izby pod posłaniem ukryty; sięgnął ręką i z wielkiem zdziwieniem Rolanda wydobył kociołek miedziany.
— Szukaj dalej, szukaj, mój poczciwy Cezarze — mówił kapitan, oglądając naczynie. — Czuć jeszcze z niego woń potraw, świeżo gotowanych, może i coś do jedzenia się znajdzie. Murzyn począł skrzętnie szukać i w istocie po chwili