mu. Osaga nóż krótki, ale obetnie skalp bladej twarzy.
I pociągnął ubezwładnionego Forrestera, jakby go pragnął uprowadzić pomiędzy swoich i w obliczu ich krwawą zedrzeć czuprynę.
Roland, chociaż ściśnięty w kleszczach srogiego wroga, nie stracił jednak przytomności ani odwagi. Z nadludzkim wysiłkiem starał się wydrzeć z rąk Indyanina, a chociaż mu się to nie udało, jednak gwałtownem szarpnięciem porwał za sobą nieprzyjaciela, i obaj upadli na ziemię.
Na nieszczęście, Natan, czujący nieprzezwyciężony wstręt do wszelkiej innej broni (z wyjątkiem fuzyi, której do polowania używał), zaraz przy wejściu do zwalisk pistolety, wyjęte z olster konia Rolandowego, położył na boku w izbie, zamiast je oddać kapitanowi. W nagłości napadu kapitan nie miał czasu ich pochwycić. Strzelbę wydarł mu Indyanin i rzucił na bok, a Roland, chociażby ją widział, nie miałby czasu ani możności podnieść jej.
Pozostał mu wprawdzie nóż, zatknięty za pasem, ale jako żołnierz, a nie myśliwy, zupełnie o nim zapomniał i skoro tylko zerwał się z ziemi, sięgnął ręką do szabli, pewien, że jedno cięcie pałasza wystarczy do pokonania wroga.
Ale Indyanin, równie odważny i zręczny, a nierównie przebieglejszy i bardziej nawykły do ręcznych zapasów, już był swój nóż z zapasa wyciągnął i zanim kapitan zdołał wydobyć do połowy pałasz z pochwy, uczuł ściśniętą prawicę
Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/112
Ta strona została skorygowana.
— 100 —