osadnika, zamieszkałego wówczas na pograniczu, została przez tutejszych mieszkańców wymordowana. Wenonga przewodniczył tej rzezi. Od owego czasu Dżibbenenosah zjawił się nagle i zaczął przerzedzać szeregi wojowników tego plemienia, karząc je za ową zbrodnię. Z tego to powodu stary Wenonga, dręczony wyrzutami sumienia za sprowadzenie nieszczęścia na podwładne mu pokolenie, zeszedł na włóczęgę i często się zapija. Wszyscy przeklinają go za to, że wywołał z piekieł Ducha Puszczy i dlatego na wojenne wyprawy nikt mu nie chce towarzyszyć, oprócz najnędzniejszej hałastry. Pieni się więc z wściekłości na samo wspomnienie Dżibbenenosaha i zaprzysiągł kilkakrotnie, że go zamorduje.
— Dajmy pokój tym niedorzecznym głupstwom. Powiedz mi raczej, co się dzieje z moją branką? — odezwał się obcy.
— Nie na wiele ci się ona przyda; zdaje się, że lada chwila oszaleje, jak mi Telie mówiła.
— A właśnie też, ta twoja Telie wszystkiego złego jest przyczyną. Powinieneś trzymać ją zdala od Edyty, ażeby ona wiedziała, gdzie się znajduje i co znaczy niewola. Tym sposobem będę zabezpieczony.
— Wszak już jesteś panem jej posiadłości i całego majątku — rzekł Doe.
— Więc myślisz, że mię długo pozostawią w jego posiadaniu? — odpowiedział tamten. — Muszę koniecznie mieć inne prawa do tego majątku, aniżeli kłamstwa przez nas wymyślone. Dlatego
Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/216
Ta strona została skorygowana.
— 200 —