Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/218

Ta strona została skorygowana.
—  202  —

Natan usłyszał to czego się pragnął dowiedzieć. Przekonał się, że Roland i jego siostra byli ofiarami dwóch układających się z sobą łotrów; nie wątpił, że człowiekiem w czerwonym turbanie jest Ryszard Braxley. Wreszcie dowiedział się, na czem mu najwięcej zależało, gdzie jest Edyta, postanowił więc udać się do domu Wenongi.
Kiedy Natan podsłuchiwał rozmowę Doego z Ryszardem, zaszła zmiana bardzo dla niego korzystna. Niebo zachmurzyło się zupełnie i nieprzejrzana ciemność zaległa nad wsią indyjską. Przytem wicher mocny zerwał się, miotając silnie gałęziami; szum ten bardzo był przyjazny dla zamiarów kwakra, gdyż przygłuszał jego kroki i dozwalał swobodniej się poruszać.
Cichym krokiem zaczął obchodzie dokoła wielką budowlę narad i z niemałem zmartwieniem dostrzegł kilkunastu Indyan, śpiących przed głównem do niej wejściem, wokoło przygasłego ogniska, z którego kiedyniekiedy wiatr zrywał kilka rozżarzonych iskier. Obok śpiących wojowników stały ich strzelby o pal wojenny oparte.
Widok ten nie zatrwożył wprawdzie Natana, ale zakłopotał go mocno. Zrazu myślał, że to placówka pilnująca bezpieczeństwa wsi; po krótkiem jednak zastanowieniu się przekonał się, że to wojownicy z sąsiedniej osady indyjskiej, którzy mieli udział w wyprawie, z polecenia Braxleya urządzonej. Ucztowali oni znać z Osagami Wenongi i dla spóźnionej pory, zamiast wracać do siebie, tutaj się rozłożyli na nocleg. Z ciężkiego