Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/222

Ta strona została skorygowana.
—  206  —

sercem, dla nabrania tchu, dla zadania tem pewniejszego ciosu. I podniósł rękę...
Wtem z poza ściany rozległ się głos płaczącego i narzekającego dziewczęcia. Ręka Natana obwisła, inne uczucia zbudziły się w jego sercu. Przypomniał sobie okropne położenie nieszczęśliwej branki i namyślił się, że zamordowawszy Wenongę, nie tylkoby wolność ale i życie Edyty postawiłby na kartę. Otrząsnął się i szepnął sam do siebie:
— Nie ujdziesz mi, morderco! Znajdę cię i później, a ta nieszczęśliwa teraz mojej pomocy potrzebuje. Do zobaczenia, Czarny Sępie.
Ostrożnie i cicho wsunąwszy napowrót nóż do pochwy, kwakier opuścił bezprzytomnego wodza i czołgając się jak wąż, podsunął się pod ścianę namiotu, a uchyliwszy zwieszoną jej skórę, zajrzał do wnętrza i przekonał się, że jest u celu swych życzeń.
Namiot był wązki a długi, słabo oświecony gasnącem ogniskiem, okopcony wewnątrz od dymu tak, iż z trudnością można było przejrzeć jego wnętrze. W pośrodku stał pal, podpierający dach, a na nim, jako też na przeciwległej ścianie, należącej do chaty, porozwieszane były rozmaite przedmioty, jako to: naczynia, broń i zapasy żywności. Ponad ogniskiem kołysały się zawieszone na sznurze czupryny ludzkie, w dawniejszych wyprawach zdobyte, z pomiędzy których szczególnie odznaczały się dwa długie warkocze