Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/223

Ta strona została skorygowana.
—  207  —

kobiece: jeden siwy, a drugi czarny i kilka drobniejszych loków jasno-złocistych.
W najdalszym zakącie namiotu leżała kupa skór zwierzęcych, wyprawionych z sierścią, będących pościelą jego mieszkańców. Ponad niemi na ścianie leżało mnóstwo odzieży, znać na białych w rozmaitych wyprawach zdobytej. Mnóstwo nagromadzonych tu gratów w nieporządku i bezładzie dawało do poznania, iż namiot służył na ich skład od dawnego czasu.
W głębi siedziały trzy kobiety. Jedna z nich to Edyta, z bladem obliczem, na którem malowała się wielka boleść, dochodząca prawie do rozpaczy. Trzymała ona obydwiema rękami inną kobietę za suknię, jakby błagając jej pomocy. Tą drugą była Telie Doe, córka Daniela, usiłująca się wydrzeć z objęć Edyty. Płakała ona równie jak tamta i starała się uspokajać ją słowami pociechy. Trzecią nakoniec kobietą była niemłoda Indyanka, podobna do obmierzłej czarownicy. Siedziała koło ogniska i grzała przy niem wychudłe ręce; płacz dziewcząt wcale jej nie obchodził, owszem, rzucała na nie z ukosa złowieszcze i jadowite spojrzenia wyrażające nienawiść zawziętą.
Pomimo wzmagającego się wiatru i szumu konarów wiązu, Natan słyszał wyraźnie każde słówko obu dziewcząt. Edyta błagała Telię, aby jej nie opuszczała. Telie spłoniona ze wstydu, oburzona niegodziwym postępkiem ojca, zaklinała