Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/236

Ta strona została skorygowana.
—  218  —

wił poświęcić się dla uratowania siostry, z wzniesioną więc siekierą rzucił się na Indyan mniemając. że zdoła ich zatrzymać, dopóki Natan nie uprowadzi Edyty.
Bezprzykładna śmiałość młodzieńca wywołała okrzyk podziwienia z ust Indyan, lecz nie ulękli się oni jego groźnej postawy. Tłumnie rzuciwszy się na Rolanda i zręcznie odparłszy ciosy jego broni, w mgnieniu oka rozbroili go, pochwycili i skrępowali. Kilku pozostało przy nim na straży, reszta zaś dostrzegłszy uchodzącego Natana poskoczyła za nim. Silny myśliwiec, nie czując prawie ciężaru, biegł pędem jelenia, z niezmiernem zadziwieniem dzikich. Gdyby nie chodziło mu o biedne dziewczę, byłby mógł porzuciwszy je, ujść z łatwością, lecz za nic w świecie nie chciał jej opuścić. Kto wie atoli czy i z tem brzemieniem nie zdołałby ujść z rąk Indyan, dobiegał już bowiem krzaków, nieoświetlonych gorejącym we wsi ogniem, gdy nagle z gąszczu wypadło dwóch Osagów i zastąpiło mu drogę. Kwakier skręcił w bok i zaczął uciekać ku odosobnionej chacie, ale wypadło z niej kilka wielkich psów i rzuciło się wściekle na niego. Uczepiły się jego sukni, plątały pod nogami ujadając straszliwie. Natan czuł że jego siły wyczerpują się i niepodobieństwo ucieczki przed dzikimi następującymi mu prawie na pięty, stawało się oczywistem. Postawiwszy więc Edytę na ziemi odwrócił się ku wrogom i zawołał z nieopisaną nienawiścią: