Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/241

Ta strona została skorygowana.
—  223  —

i otoczyli kręgiem Rolanda patrząc nań z podziwem i przestrachem.
Ale nie na tem koniec. Zdawało się, że tej nocy wszystko się uwzięło, ażeby napełnić zdumieniem Osagów. Zaledwie ogarnęło ich przerażenie na widok Rolanda, cudem wyzwolonego z rąk Piankishawa, gdy kilku Indyan przyprowadziło trzeciego jeńca, ujętego pomiędzy końmi, w którym z największym podziwem dzicy poznali groźnego swego nieprzyjaciela Ralfa Stackpole’a.
Wszakże oddział powracający z wyprawy pozostawił go w ręku pięciu silnych i doświadczonych wojowników, mających mu w dolinie Biami śmierć zadać? Wszak pozostawili go bezbronnego i skrępowanego w mocy zaciętych wrogów, którzy zaprzysięgli, że go żywcem nie puszczą i pomszczą się za wszystkie szkody, jakie wyrządził Osagom, a dziś tenże sam Ralf o mało nie uprowadził całego tabunu koni. Zbiegła się też cała ludność wioski i wśród niezmiernej wrzawy przypatrywała się jeńcowi, uwolnionemu według jej mniemania nadprzyrodzoną mocą czarnoksiężnika.
W samej rzeczy, był to on, Ralf Stackpole, niewolnik anielskiej damy, jak sam siebie nazywał. Z jego to przyczyny nastąpiło zwichnięcie mądrze obmyślanej przez Natana ucieczki. Dziwnym trafem człowiek ten, czegokolwiek dotknął się z najlepszemi chęciami, wszystko psuł: płochość i lekkomyślność jego była tego przyczyną.