Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/27

Ta strona została skorygowana.
—  17  —

przyjaciela, który w każdej chwili gotów jest na twoje usługi.
Zaraz na początku rozmowy pomiędzy Rolandem i pułkownikiem wszyscy domownicy wyszli z pokoju, pozostała tylko Telie Doe, która ze szczególniejszą uwagą przysłuchiwała się opowiadaniu młodego kapitana. Spostrzegł to pułkownik i zagadnął ją cierpko:
— Co tu robisz, Telie? Nie lubię, aby podsłuchiwano, gdy z kim rozmawiam. Wiesz o tem dobrze, a więc idź do kobiet: tam twoje miejsce.
Telie zarumieniła się, jak wiśnia, i zawstydzona odeszła. Wkrótce potem wszedł Tom Bruce, a na twarzy jego jaśniała wesołość, jakgdyby z jaką dobrą wieścią przychodził.
— Co tam nowego? — zapytał ojciec, nieco zdziwiony.
— Osobliwsza rzecz, Duch puszczy pojawił się znowu — odpowiedział Tom.
— Gdzie go widziano? — zapytał skwapliwie pułownik — spodziewam się przecież, że nie w naszym okręgu.
— Jednak dosyć blizko, bo tuż zaraz na drugim brzegu Kentuky znaleziono w lesie zwłoki dwóch Indyan, nacechowanych na piersiach krwawym krzyżem.
— I wiesz z pewnością, że to nie płonna wieść? — badał dalej pułkownik z pewnym niepokojem.
— Z jak największą; dwu osadników naszych