Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/281

Ta strona została skorygowana.
—  261  —

Dowody twego urodzenia znajdziecie w biurku Braxleya...
Wymówiwszy te słowa, Doe zaczął słabnąć, głowa jego opadła, oczy stanęły słupem, odetchnął raz jeszcze silnie i skonał.
Tymczasem bitwa skończyła się. Prawie wszyscy mężczyźni, większa część kobiet i dzieci padli. Szczątki plemienia uszły do puszczy. Wieś spalono, równie, jak zboża, okrywające pola. W ten sposób koloniści biali i przybysze europejscy niszczyli ludność pierwotną Ameryki; w ten sposób z nad brzegów Atlantyku przepędzili czerwone plemiona aż nad brzegi Oceanu Spokojnego.




Opowiadanie nasze zbliża się do końca. Pozostaje jeszcze dopełnić je wytłómaczeniem niektórych okoliczności, a mianowicie wyjaśnić, w jaki sposób zastępy białych w sam czas zdążyły ocalić życie pojmanym.
Natan uszedłszy szczęśliwie po zabiciu Czarnego Sępa dostał się w głąb puszcz. Zaledwie uszedł paręset sążni, gdy Cukierek począł mu dawać oznaki niespokojności i węsząc powietrze skręcił na lewo. Oglądając się wciąż na pana i wzywając, aby się za nim udał, prowadził go w głąb puszczy. Wkrótce myśliwiec usłyszał rżenie i tętent koni i nakoniec dotarł do oddziałów Bruce’a, rozłożonych taborem.
Na jego widok porwali się osadnicy do broni