wali Krwawym Natanem, a Ralf rozżartym jaguarem.
Wtem przy wejściu z ulicy na plac ukazał się najprzód stary koń siwy, obok którego biegi mały piesek, długą, brunatną i jedwabisto połyskującą sierścią pokryty; zwieszony ogon i spojrzenia ukradkowo i z podełba rzucane, dowodziły bojaźni biednej psiny.
— Tak, to jest Krwawy Natan — zawołał pułkownik — ze swoją starą szkapą i psem trwożliwym. Miłosierna dusza! Pakunek dźwiga na plecach, a koniowi wolno iść pozwala — głupiec!
Kiedy Natan przybliżył się do gromady osadników, Roland z ciekawością przypatrywał się jego długiej, ale chudej i przygarbionej postaci, całej pokrytej skórami. Miał on na sobie bluzę skórzaną, bez najmniejszej ozdoby, która, równie jak i skórzane spodnie, skrępowane u dołu rzemieniami od mokasinów[1], była poplamiona krwią 1 tłustością. Powierzchowność Natana dzika nie budziła wcale wstrętu, ale wcale nie pociągała ku sobie. Przez ramię przewieszony miał długi karabin, a za pasem nóż myśliwski. Broń znać od niepamiętnych czasów używana, nie odznaczała się bynajmniej pięknością — owszem łożysko strzelby było tak niezgrabne i grubo obrobione, iż chyba sam Natan wyciosał je swoim nożem myśliwskim.
- ↑ Mokasinami nazywają obuwie indyjskie, wyrobione ze skóry i rzemieniami przymocowane do goleni nakształt kierpców naszych górali.