Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/83

Ta strona została skorygowana.
—  71  —

— Czyjeż on tropi ślady? — zapytał Roland, jadąc z towarzyszami za Natanem, który ruszył z miejsca i postępował w ślady małego pieska, biegnącego z pośpiechem naprzód.
— Czyje ślady tropi? — powtórzył Natan, spoglądając ze zdziwieniem i pewnym wyrazem pogardy na Rolanda. — W istocie bracie mój, wiodłeś Opatrzność na pokuszenie, zapuszczając się w te lasy z biednemi niewiastami. Czy nie poznajesz śladów waszych koni, a obok nich odcisków stopy ludzkiej?
— W istocie dostrzegam niewyraźne ślady ludzkie, lecz nie mogę odgadnąć do czego nas to wszystko doprowadzi.
— Nie możesz odgadnąć? Pokazuje się więc, że las dla ciebie jest krainą całkiem nieznaną i że lepiejbyś zrobił, gdybyś pozostał w domu. Są to ślady pięciu Indyan, którzy od godziny posuwali się za wami niepostrzeżenie.
— To okropne! — zawołał Roland, wzdrygając się na myśl o niebezpieczeństwie, które jego ukochanej siostrze z tak blizka zagrażało.
— Zapewne, że okropne — ciągnął dalej Natan — ale może będziesz miał więcej względów dla biednego Cukierka, gdy ci powiem, że to on właśnie odkrył mi tę tajemnicę, kiedym w głębi lasu spokojnie na zwierzynę polował. On to zwrócił moją uwagę na pięciu Osagów, krążących około was, jak krwiożercze jastrzębie. Wówczas pomyślałem sobie: biednych tych wędrowców może spotkać nieszczęście i porzuciwszy polowanie,