Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/93

Ta strona została skorygowana.
—  81  —

— Bracie mój — rzekł Natan, zbliżając się do Rolanda — dzięki niebu, udało nam się wydobyć, lubo jeszcze niezupełnie, z rąk morderców. Teraz idzie tylko o to, ażeby dojechać do brodu, zanim zupełna noc zapadnie.
Wtem z przeciwnej strony lasu zagrzmiał przerażający krzyk.
— Co to jest bracie? — zapytał Natan. — Zdaje mi się, że mi wspominałeś coś o znalezionym trupie Indyanina?
— Nieinaczej; widziałem Indyanina zamordowanego w lesie pod drzewem, z krwawym krzyżem wyciętym na piersiach. Miała to być ofiara Ducha Puszczy, jak twierdzili moi zabobonni współtowarzysze.
— W takim razie mogę was nieco pocieszyć biedne niewiasty — rzekł Natan. — Zabity musiał być niezawodnie przyjacielem i towarzyszem pięciu Indyan, którzy was ścigają. Powiadano mi, jako rzecz najpewniejszą, że dzicy znalazłszy zamordowanego którego ze swoich blizkich, zajmują się nim i zaprzestają ścigać zdobycz; nie macie więc się czego obawiać. W każdym razie postaramy się z małym Cukierkiem wyprowadzić was z tych bezdroży.
Po tych zapewnieniach Natan ruszył szybkim krokiem naprzód, prowadząc grono podróżników z otwartego lasu w labirynt krzaków i bagien ścieżkami, które nie ludzie, ale raczej niedźwiedzie i wilki wydeptały.
Tymczasem zapadała noc coraz czarniejsza,