Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/95

Ta strona została skorygowana.
—  83  —

narażaniem się na niebezpieczeństwa, a nakoniec prześladowany przez innych osadników za to, że nie chciał brać udziału w walkach z dzikimi, porzucił stałą siedzibę i zapuścił się w lasy. Odtąd dzień za dniem, rok za rokiem schodziły mu na błądzeniu po puszczy i polowaniu, z którego siebie i psa utrzymywał. Innych szczegółów o swojem życiu nie chciał Rolandowi udzielić, wywijając się zręcznie z czynionych mu pytań, tak iż w końcu, straciwszy wszelką nadzieję wydobycia z niego więcej objaśnień, zaprzestał dalszych badań, spodziewając się, że może kiedyś zjedna sobie większe zaufanie dziwaka. Niemniej i zmiana okolicy przyczyniła się do przerwania rozmowy. Las zrzedniał zupełnie, a miejsce liściastego sklepienia zajęło ciemne niebo, zasiane milionami ikrzących gwiazd. Nawprost podróżnych ukazał się głęboki parów, wśród którego dawał się słyszeć szum bałwanów bystro pędzącej rzeki.






ROZDZIAŁ  VII.
Spalona chata.

Ryk huczących fal nową trwogą napełnił serca kobiet: im bliżej znajdowały się brodu, tem bardziej wzrastał ich przestrach.
Nie lękajcie się, uspakajał je Natan. — Jeden Osag, czatujący w zasadzce, stokroć jest niebezpieczniejszy od tych spienionych fal. Bród