Strona:PL Roboty i Dnie Hezyoda.djvu/27

Ta strona została przepisana.

       135 Zuchwalstwu. Na bok przytem zeszła boża chwała,
I świętych na ołtarzach nie czcili objatą
Zwyczajem ludzi zbożnych. Rozgniewany za to
Kronida jął ich tępić, jako opieszałe
W tem, co stanowi władców Olimpijskich chwałę.
       140 Gdy jednak ród ten srebrny zapadł się w głąb ziemi,
Szczęsnymi ich nazwali ludzie podziemnemi:
To drugorzędni; cześć im też nadal przyznano.
Trzeci mówiących ludzi, — miedziany mu miano, —
Ród stworzył Zews, do srebrnych niepodobny wcale:
       145 Z pni jesionowych, szorstki, twardy, w dzikim szale
Aresa zatopiony. Ci ziarn nie jadali
Nigdy, okrutne serce ich było ze stali.
Nie zżyć się z nikim! Silni: z tęgiego ich ciała,
Od bar, oh! niesąsiedzka ręka wyrastała.
       150 Miedziane mieli domy i zbroje miedziane,
W miedzi kuli: żelazo było im nieznane.
Ci, własną mocą parci, padli, okrutnicy
Bezsławni, do strasznego Hadesa dzielnicy:
Choć silni, — ręką czarnej śmierci przygnieceni,
       155 Stracili widok jasnych tu słońca promieni.
Kiedy nareszcie ziemię pokryło to plemię,
Czwarty wprowadził ród na wielopłodną ziemię
Kronida, — prawszy, lepszy: to bohaterowie
Krwi boskiej; półbogami lud ich dzisiaj zowie:
       160 To nasi na przestronnej ziemi poprzednicy.
Tych pochłonęła wojna i ciężkie pochody:
Jedni u siedmiobramnych Teb, w Kadma ziemicy,
Padli ścierając oręż o Edypa trzody;
Inni płynąc na statkach po morskiej topieli,
       165 W obronie pięknowłosej Heleny zginęli.
Jednych tam śmierć porwała kres życiu znacząca,
Drugim zdala od ludzi Zews życie rozkoszy
Dał pełne i umieścił ich u ziemi końca,
Gdzie żadna troska w sercu spokoju nie płoszy,
       170 W krainie Szczęścia nad pienistym Oceanem,
Zdala od bogów; Kronos jest nad nimi panem,
[Zwolniony z pęt przez bogów i ludzi rodzica.