Kiedy oset zakwitnie a polne koniki,
W gąszczach drzew skryte, poczną gwarliwe okrzyki
Z pod skrzydeł, znoje lata w pełni się rozwiną,
585
Wtedy kozy najtłustsze, najsmaczniejsze wino;
Niewiasty najkochliwsze, nieskorzy mężowie:
Syrjos zbyt ich po nogach praży i po głowie,
Marszcząc skórę. Siądź w cieniu na wyłomie skały,
A miej wino Biblińskie i chleb wypieczony
590
Starannie, mleko od kóz, co karmić przestały,
Mięso z jałówki leśną trawą upasionej
I z koźlęcia: syt racz się w zagłębiu cienistem
Przysmakami, i winem popijaj perlistem.
Zwróć twarz tam, skąd Zefira powiewają chłody,
595
Ku tryskającym źródłom kryształowej wody;
Trzy razy popij wody a czwarty raz wina.
Gdy zaś na niebie Orjon zjawiać się poczyna,
Pędź czeladź, by młóciła Demetry dar błogi
Na okrągłem klepisku śród wietrznej rozłogi.
600
Pod miarę pakuj w beczki, a gdy wszystko zboże
Porządnie i bezpiecznie ustawisz w komorze,
Weź stróża bezdomnego, bezdzietną służącą:
Z dzieckiem na ręku praca nie idzie gorąco.
Miej psa o tęgich zębach, nie szczędź mu jedzenia,
605
By człek, co sypia we dnie, nie obrał cię z mienia.
Schowaj siano i plewy, abyś, gdy potrzeba,
Miał dla wołów i mułów. Praca dokonana....
Rozpuść bydło i służbie niech wytchną kolana...
Gdy Orjon, Syrjos, dojdą do połowy nieba,
610
Eos różowym palcem Arktura odsłoni,
Ty tnij i do domowej znieś wino ustroni.
Przez dziesięć dni i nocy trzymaj w słońcu grona,
Przez pięć pozostaw w cieniu; szóstego, Persesie,
Mieść w beczkach dar rozkoszny, który Bach nam niesie.
615
Gdy zaś na czele Plejad, Hjady blask Orjona
Przyćmią, pomyśl, że pora ująć w ręce pługi.
Tak oto się układa praca jak rok długi.
∗ ∗
∗ |