Strona:PL Rodzina kamieniarza.pdf/10

Ta strona została uwierzytelniona.
— 4 —

Pokora od świtu do nocy przebywał w górach, gdzie rozsadzał dynamitem skały, a potym rozbijał je na części, z których większe kamienie układał w sążnie, a mniejsze tłukł na szaber i zsypywał w pryzmy.
Co parę tygodni przyjeżdżał właściciel skał, który odbierał pod miarą wykonaną robotę; gruby kamień sprzedawał na budowę domów, a drobny szaber dostarczał najętemi furmankami na sypanie poblizkiej szosy.
Robota w górach była dość przyjemna w pogodną wiosnę i jesień, znośna jeszcze podczas lata, ale bardzo uciążliwa w czasie mroźnej zimy.
Wtedy Pokora z nagromadzonego materjału tłukł przeważnie szaber. Nasunąwszy czapkę na uszy, zarzucał na kapotę kożuch, brał ciężki młot, i pożegnawszy się z rodziną, szedł na robotę.
Najprzód przy nagromadzonych kupach kamieni odmiatał śnieg, potym wybierał sobie jeden gładki kamień do siedzenia, osłaniał się od wiatru kożuchem, zawieszonym na tykach, nogi obwijał szmatami, aby mu było cieplej i aby pryskające kamienie nie kaleczyły butów.
Objąwszy nogami płaski kamień, służący mu za kowadło, kładł na nim mniejsze kamienie i uderzeniem ciężkiego młota rozbijał je na szaber. Dźwiganie młota i machanie nim rozgrzewało go tak, że i w samej kapocie było mu dosyć ciepło. Najgorzej było z nogami, które mimo słomy, jaką miał w butach i gałganów, któremi je okręcał, z powodu braku ruchu ziębły mu i drętwiały.
Od czasu do czasu wstawał, aby rozprostować członki i rozgrzać nogi tupaniem, ale na takie przestanki nie mógł sobie często pozwalać: dzień zimowy jest krótki, robota szła niesporo, a trzeba było zarobić choć 20 kop. dziennie, aby z biedą wyżywić rodzinę.