Księdzów pachołek na pole jedzie;
Któż mu poganiać będzie?
Jakcić objechał dokoła pola,
Złamał u pługa nogę.
Mój gospodarzu, dajcie ją sprawić,
Bo was może pan Bóg wybawić.
Dziéweczko miła, coś porobiła,
Ślubeś złamała, mnieś opuściła.
Opuściłaś mnie twego wiernego,
Teraz nie masz żadnego.
Jak ja umrę, to nie czuję,
Dam sobie robić z jawora skrzynię.
Dam się pochować w lesie przy chodniczku,
Gdzie będzie chodzić ma kochaneczka,
Co tam raz pójdzie, spominać będzie:
To tu mój miły leży.
Po tych Pszczyńskich stawach
Biały łabęt pływał, —
Ten mój kochaneczek
Już o mnie zapomniał.
Jakóż nie zapomnieć?
Nowina przychodzi,
Iże już kochanek
Inny k’tobie chodzi!
Lepiéj nam wtedy było,
Kiedyśmy siadali
Przed sienią na ławce,
Winem się częstowali.
Przed sienią na ławce,
Bali i w komórce,
Tedy już nie było
Dobre twoje serce.
Wesołe mi było
Z tobą rozłączenie,
Bo się już skończyło
Twoje obmawianie.
Nie będę się, dziócho,
Nie będę się smucił,
Bom ja dopiéro teraz
Twą fałeczność poznał.
Powiadałeś mi iż mię weźmiesz,
Jak pszeniczka z pola zeżniesz;
A tyś ją zeżnął i wymłócił,
Ubogą sierotę mnie opuścił.
Słuchajcie mamulko najmilejsza,
Co ja wam powiem dzień dzisiejszy:
Com zamyślił, to uczynię,
Iże się do śmierci nie ożenię.
Cóżeś pomyślała, pocieszenie moje,
Że się rozłączyć chcesz? mię wystać[1] nie możesz?
Mnie wystać nie możesz, a ja muszę płakać,
I na ciebie, kochaneczko, bardzo narzekać.
Ach Boże, mój Boże, któż mi w tém pomoże?
Pomogłabyś mi ty moja kochaneczko,
Gdybyś przemówiła
Do mnie choć jedno słoweczko.
- ↑ Znosić.