Strona:PL Roger - Pieśni Ludu Polskiego w Górnym Szląsku.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.
— 101 —



lVarA = \lyricmode { od -- pro -- wadź mnie je -- no, mo -- ja ko -- cha -- ne -- czko, a -- że bę -- dę do -- ma wczas. }

sVarA = { \stemDown a8 b cis e d4 d | \stemUp a8 b a g fis4 e | d8 e fis g a4 e8 [(fis)] | d2 r4 r \bar "|." s }

\paper { #(set-paper-size "a4")
 oddHeaderMarkup = "" evenHeaderMarkup = "" }
\header { tagline = ##f }
\version "2.18.2"
\score {
\midi {  }
\layout { line-width = #140
indent = 0\cm}
\relative e' {
\set Staff.midiInstrument = "flute" 
\key d \major
\time 4/4
\override Staff.TimeSignature #'transparent = ##t
\autoBeamOff \sVarA
}
\addlyrics { \lVarA } }


Przez ten Górnicki las
Żadnéj dróżki niémasz:
Odprowadź mnie jeno,
Moja kochaneczko,
Aże będę doma wczas.

Onać go odprowadziła,
Swój wianek straciła;
Znadł[1] ten wianeczek
Jéj kochaneczek,
Wczora jak jechał z pola.

Stójże jeno, dziócho, stój,
Znadłem ci ja wianek twój! —
A ja nie postoję,
Bo ja cię się boję,
Boćeś ty jest zdrajca mój.

Nie jestem zdrajca twój,
Bom ja ciebie nie zdradził:
Zdradziłci cię inszy,
Kochaneczko, inszy,
Który do ciebie chodził.

Jak przyjechał przed karczmę,
To zatrzasnął karbaczem:
Stój bronny koniczku,
Stój bronny koniczku,
Aż muzyczkę zapłacę.

Jak muzyczkę zapłacił,
To się przez wieś obrócił;
A muzyka grała,
Aż cała wieś drżała,
A miluśka płakała.

Jak przyjechał przed jéj dwór,
Uderzył karbaczem w mur:
Powiadałaś wczora,
Kochaneczko moja,
Iżem ja jest szelma twój.




185.
z p. Rybnickiego i Opolskiego.
 
\relative d' {
\set Staff.midiInstrument = "flute" 
\key d \major
\time 4/4
\autoBeamOff
g2 e4 fis |d4 r4 r2 | d'2 b4 cis | a4 r4 r r | d,4 fis g a |
\stemDown a4 (d8) [d] \stemNeutral g,2 | e4 fis d r4
\bar "|." s
}
\addlyrics { 
Świéć mie -- sią -- czku, świéć mi pię -- knie, 
po -- ja -- dę ja do_miłéj, co mi rze -- knie.
}
\midi {
\tempo 2 = 80 
}


Świéć miesiączku, świéć mi pięknie,
Pojadę ja do miłéj, co mi rzeknie.

Jak przyjechał, zakołatał:
Otwórz mi ma miła, bobym płakał.

Ona wstała, otwierała:
Dyć ja cię, parado, nie poznała.

Ty, parado, z cudzéj strony.
Nie będziesz ty miał ze mnie żony.

Dziękuję wam, pani matko,
Wychowaliście córkę jako jabłko.

Jako jabłko, jak róży kwiat,
Ona mi jest milsza jak cały świat.

Dziękuję wam, panie ojcze,
Bo mię ta wasza córka więcéj nie chce.

Kiedy mnie nie chce, niech mnie nie chce,
Pojadę do inszéj, co mnie czeka!




  1. Znalazł.