Nie będę ja prędzéj
Inszéj miłował,
Aże się ten twój grób
Będzie zielenił;
Tam na kierchow pójdę,
Na twój grób uklęknę,
Za ciebie, ma miła,
Modlić się będę.
Nie daleczko bez poleczko
Jak często ku mnie chodzował!
Ja cię o to nie prosiła,
Żebyś mnie fałszywie miłował.
Mówiłam ci: Idź ode mnie,
Tyś mnie miłował obłudnie;
Na ostatkuś mi dał skazać
Iż możemy mieszkać bez siebie.
Poślijcie mi po malérza,
Niech wymaluje me licko,
Niechże on mi wymaluje
Moje zasmucone serdeczko.
Ale malérz nie mógł przyjść, —
Muszę ja z tego świata zéjść.
Jak ja z tego świata zejdę,
Dajcie moje ciało otworzyć.
Znajdziecie tam w niém serdeczko,
Na którém miłość gorała,
A to wszystko dla kochanka, —
Jednak ja go nie dostała!
Dajże Boże w skonaniu
Tym młodzieńcom zeznanie:
Nieszczęśliwa miłość wżenie
Nie jedną dziéweczkę do grobu.
Przed tą Rudzką bramą,
Pięknie malowaną,
Dwoje drzewa stoją:
Jedno kalinowe,
Drugie jaworowe,
A oba zielone.
Pod tém kalinowém
Nadobna kochanka
Czerwony kwiat szyje.
Pod tém jaworowém
Młodzieński kochanek
Na koniczku umrze.
Nie pochowajcie mnie
Przy kościelnéj bramie,
Gdzie wiatry wiewają;
Ale mnie schowajcie
Przy téj pięknéj drodze,
Gdzie panny chodzują.
Jak one tam pójdą,
Sobie mówić będą:
Tu leży młodzieniec,
Nad nim wisi wieniec.