U méj matki rodzonéj
Stoi jawor zielony.
Pod jaworem łóżeczko,
Leży na niém serdeczko.
Leży, leży, choruje,
Do miluśki wskazuje:
Przyjdź, dzieweczko, przyjdź do mnie,
Przynieś ziółka, lekuj mnie.
Jakóż cię mam lekować,
Gdy nie umiem ziółka znać?
Idź, dzieweczko, do gaju,
Przynieś ziółka z rozgaju.
Ona do gaju poszła,
Jużci za nią dwa posła:
Wróć się, miła, do domu,
Wiezą Jaśka do grobu.
Ona do domu bieżała,
Włosy z głowy targała.
O Jaśku, mój kléjnocie,
Chodziłam se we złocie.
Teraz muszę w żałobie,
Rok sześć niedziel po tobie.
W komóreczce łóżeczko,
Leży na niém serdeczko.
Leży, leży i choruje,
Do miluśkiéj wskazuje:
Przyjdź, dzieweczko, przyjdź do mnie,
Przynieś ziółka, lekuj mnie.
Jakóż cię mam lekować,
Gdyż nie umiem ziółków znać?
Idź, dzieweczko, do gaju,
Przynieś ziółka z rozgaju.
Onać do gaju poszła, —
Posłali za nią posła:
Wróć się, panno, do domu,
Jaśka wiozą do grobu.