Okrutna miłość,
Coś uczyniła?
Na cię narzékam,
Żeś dozwoliła
I dałaś powód
Do mego kochania;
Teraz ponoszę
Tak ciężkie westchnienia.
O bez ten czarny las,
Bez tę bukowinę, —
Pozdrówcie mi miłą
Wesołą nowiną.
Pozdrówcie wy mi ją,
Niech się nie zasmuci;
To me smutne serce
Ku niéj się nawróci.
Dziéweczko, dziéweczko,
Zrobiłaś mi smutku,
Jakeś chodzowała
Na trawę w ogródku.
Na trawęś chodziła,
Z chłopcamiś grawała,
Na swego Janiczka
Wcaleś zaniedbała.
O żalu, mój żalu
Nieopowiedziany!
Miałci ja miluśkę
W sercu ukochaną.
Teraz ja sam nie wiem,
Gdzie mi się podziała,
Czy ona tajemnie
Kochaneczka miała?
Na koniczka wsiadam,
Zaraz o téj dobie:
Jak ja ją nadjadę,
Namówię ją sobie.
Lepszéjby sobie pan,
Konia nie turbował:
Lepszéjby dla innéj
Komplementa chował.
Leluja w ogrodzie,
Żaden jéj nie minie:
Pokrzywa pod płotem,
Żaden jéj nie urwie.
Żaden jéj nie urwie,
By się nie poparzył:
Tak ja złego chłopa,
By mnie nie zaraził.