Przez mój ogrodeczek
Wodziczka mi ciecze, —
Miluśka mi odpisała,
Iże mnie już nie chce.
Choć ona mnie nie chce,
Ja o nię nie stoję,
Ale swego serduseczka
Se nie uspokoję.
Umrę ja, umrzesz i ty,
Umrzemyć my oba,
I damyć się pochować
Do jednego groba.
Do jednego groba,
Do jednéj kaplicy,
Damy się wyrysować
Na złotéj tablicy.
A kto tu pojedzie
I przeczyta sobie:
O cóż to tu za kochanie
Leży w jednym grobie!
O leżą tu ciała,
Leżą tu i kości,
Zabiło się dwoje ludzi
Od wielkiéj miłości.
Koniarze, koniarze,
Coście konie paśli!
Straciłam wianeczek,
Którzyście go naśli?
Straciłam zielony,
Nie stracę białego, —
Boże się polituj
Wianka zielonego!
Wyjrzała, wyjrzała
Z wysokiego zamku,
Pyta się i pyta
Po swoim kochanku.
Łodziarze, łodziarze
Dla Boga żywego!
Nie widzieliście wy
Mojego miłego?
Widzieli, widzieli,
Ale nie żywego,
Pośród morza płynie,
Ale nie żywego!
Ona téż skończyła,
Mieczem się przebiła;
Dziwujcie się ludzie,
Co za miłość była.
Ona téż skończyła,
Mieczem się przebiła;
Kiedy zginął jeden,
To niech zginą oba.
Kiedy zginął jeden,
To niech zginą oba,
Damy się pochować
Do jednego groba.
Do jegnego groba,
Do jednéj kaplicy,
Będą ludzie p’adać:
Tu są miłośnicy!
Tu leży ciało,
A tu leżą kości,
Nie od roboty,
Ale od miłości!