Nie płacz o mnie,
Iżem księdzem jest;
Bo jak ja będę
Kielicha podnosił,
Za ciebie będę
Pana Boga prosił.
Nie płacz o mnie,
Iźem księdzem jest;
Jak ja się dowiem,
Że będziesz konać,
Dam ci we wszystkie
Dzwony wydzwoniać.
Nie płacz o mnie,
Iżem księdzem jest;
Jak ja się dowiem,
Żeś już skonała,
Przyznam się potém,
Żeś mnie kochała.
Nie płacz o mnie,
Iżem księdzem jest;
Jak ciebie będą
Do grobu wpuszczać,
W ten czas się będzie
Moje serce pukać.
Nie płacz o mnie,
Iżem księdzem jest;
Bo jak ja umrę,
I za pół roku,
Dam się pochować
Przy twoim boku.
Nie płacz ty dziócho,
Iżem ja księdzem;
Bo ja cię prosił,
Piestrzenie nosił,
A ty nie chciała,
Rączkiś nie dała.
Nie płacz ty dziócho,
Iżem ja księdzem;
Bo jak się dowiem,
Iże ty konasz,
Dam ci we wszystkie
Dzwony wydzwoniać.
Nie płacz ty dziócho,
Iżem ja księdzem,
Bo jak ty umrzesz,
I za pół roku,
Dam cię pochować
Podle mego boku.
Stoi jabłoneczka w dolinie,
Śrebra, złota na niéj dość dla mnie.
Weźże, ty Jasinku, ostry miecz,
Utnij śrebra, złota na wieniec.
Komuż ten wianeczek darujesz?
Kiéj go śrebrem, złotem pozawijesz?
Nie daruję ja go żadnemu,
Jeno Jasinkowi mojemu.