Kocham ciebie nad me życie,
Wacławie mój drogi,
Ale kochać dłużéj skrycie
Nie mogę bez trwogi.
Jam méj matce nie mówiła,
Wnieść może, żem płocha,
Ta wieść by ja zasmuciła,
Bo mnie bardzo kocha.
Więc pójdziemy do twéj matki,
Bóg to dobry sprawi,
Że uściska swoje dziatki
I pobłogosławi.
Skoczył, i weszli oboje
Do Heleny chatki,
A Wacław tam prośby swoje
Zanosi do matki.
Magdalenko moja,
Być (bądź) mi taka szczéra,
Pójdź ze mną na spacér,
Pójdź ze mną na spacér,
Nie będzie nam zima.
Pójdź ze mną na spacér,
Aże do gaiczka,
To tam usłyszymy,
To tam usłyszymy
Śpiewać słowiczka.
Moja kochaneczko,
Nie chódź ode mnie,
Ani spuszczaj twoich,
Ani spuszczaj twoich
Czarnych oczu ze mnie.
Bochmy się społem
Roczek miłowali,
A terazki nam się
Ci nasi ojcowie
Społem wziąść nie dali.
O wiemy my oba,
Co jest miłowanie,
Jakie to jest trudne,
Jakie to jest trudne
Nasze rozestanie.
A idź mi tam z Bogiem,
Ty mój kochaneczku,
A piszże mi w krótce,
A piszze mi w krótce
Maluśkie pismeczko.
Jak mi będziesz pisał
To małe pismeczko,
Wtedy mi pocieszysz,
Wtedy mi pocieszysz
Me smutne serdeczko.
A ja ci napiszę,
Że będziemy swoi;
A ty mi zaś odpisz,
Niechże się już dzieje
Po téj Boskiéj woli.