Trudno tobie teraz posłuchać
To moje wzdychanie,
Które ja do ciebie odsyłam
Za twoje miłowanie;
Boś ty ten jedyny był,
Coś mi tak słodko mówił,
Byłabym dla ciebie umarła,
Coś mi się tak ulubił.
O mamci ja nieco pięknego
Z tego twojego statku,
Mam ja ten twój złoty piestrzanek
Na większą twą pamiątkę,
Ten, któryś mi darował,
Z łaski twéj wywianował;
A tyś teraz na to zapomniał,
Iżeś mnie tak rad miłował.
Ach ty ćmawa nocko, ciemna noc,
Gdybyś ty mówić mogła,
Zaiste tybyś nam powiedziała,
Gdzieś nas ty stać widziała.
Ciemna nocka już jest precz,
Już nam się nie wróci więc;
Ten, który rad w nocy miłuje,
Jest fałszywy jak najwięc.
Ten słowiczek, ptaszek maluśki,
Co on pod gajem skacze,
Kiedy mi się o tobie spomni,
Samo serce mi płacze.
Boś ty mówił jak z miodem,
A to było z powodem;
Uwiedłach ich więcéj jak siedm,
Tyś mnie uwiódł sam jeden.
A gdzież jest mój wianek zielony,
Gdzież jest moja czystota?
Rozniosły ja czarne kruki precz
Daleko do świata.
Miała ja raz jednego,
Już nie chcę mieć żadnego,
Przyjdź, o przyjdź, mój miluśki,
A wywiedź mnie ty z tego.
Pięknie to jest wędrować,
Gdy jest w polu kwiecie;
Jeszcze piękniéjszéj miłować,
Jak miesiączek świeci.
Ciężko to jest umierać,
Kiedy nic nie boli;
Jeszcze cięższéj miłować,
Gdy co nie po woli.