Fraszka, fraszka, miliony,
Nie chcę złota, tylko żony!
Kochaj mię, ja ciebie,
Nie żyjmy bez siebie.
Fraszka, fraszka, sto tysięcy,
Dobra dziéwka warta więcéj.
Kochaj mię, ja ciebie,
Nie żyjmy bez siebie.
Od Olawy dészcz idzie,
Mój miluśki nie przyjdzie;
O nie przyjdzie, nie przyjdzie,
Odmówili go ludzie.
— — — — — —
— — — — — —
Po ciepłym dészczu to przyjdzie pogoda, —
Przyjdź, kochanku, do mnie do ogroda.
Nawoniasz się kwiata woniącego
I nabędziesz liczka rumianego.
Cóż ci przyjdzie z mojéj rumieności?
Jednak nie mam ku tobie miłości.
Mój kochanku pójdź ty bliżéj ku mnie,
Znajdzieszci ty piękny kwiatek u mnie.
A cóż mi jest po twoim kwiateczku?
Ja cię zastał z inszym w ogródeczku.
Cicho, cicho, nie powiedz żadnemu,
Dostanę ja się tobie samemu.
Pójdź, kochanku, do mego ogroda,
Bez przykopek to tam ciecze woda.
Nad przykopkiem rozmaryjan kwitnie,
Patrz, kochanku, jak to wonia pięknie.
Biało ja go siała, zielony mi zchodził,
To wszystko, kochanku, iżbyś mnie nie zwodził.
A ja ciebie, dziócho, pod podeszwą noszę,
Ja o co lepszego Pana Boga proszę.