Kiej ja szedł z karczmy do dom,
Nadeszłem dwie panny,
A ja im dał piękne pozdrowienie,
One mi go nie dały.
Jakóż my go dać miały,
Kiedychmy cię nie znały?
Uwiodłeś nas o zielony wianek,
Którego my mieć miały.
Nie uwiodłech ja ciebie,
Uwiedłaś się ty sama;
Chyciłaś mnie za tę prawą rączkę,
Uwiedłaś się ty sama.
To masz talar piéniędzy,
To masz talar piéniędzy,
Żebyś mi ty już nie powiadała,
Iżem ja jest szelma twój.
Nie chcę ci ja talary
Ani żadnych piéniędzy.
Jeno ciebie, ty mój najmilejszy,
Za męża jak najprędzéj.
Wele tego Jędrzejeczka
Stoi siwy koń;
Siodołeczko malowane,
Osiodłany koń.
Wele tego siodołeczka
Złota podkowa:
A ty, miła kochaneczko,
Musisz być moją.
Jabych pana nie chciała,
Bo rad w karty gra.
A jabych téż panny nie chciał,
Czarne nogi ma.
Panna pójdzie do Dunaju,
Omyje nogi; —
A pan przegra sto talarów,
Będzie ubogi.
Choć pan przegra sto talarów,
To jest nie wiele; —
Panna głowy nie czesała
Cztéry niedziele.
A cóż panu jego mości
Do mojéj głowy?
Osiodłaj se pan koniczka
A jedź do wdowy.
Jak pan pojedzie do wdowy,
To pannę minie;
Panna pójdzie za takiego,
Co pasa świnie.
Albo to nie są ludzie,
Co pasą świnie?
Co mi Pan Bóg naznaczył,
To mię nie minie.