Prawdę ludzie mają,
O tobie gadają,
Że ty nie chcesz nic robić.
Nie wierz ty, syneczku,
Nie wierz ty,
Przyjdź ty jutro rano.
Jak ja rano wstaję,
Krowiczki wydoję,
I na pole żenę. —
A on przyszedł w połednie, —
Jego milusinka
Z łóżka wybiegnie.
Prawdę ludzie mają,
O tobie gadają,
Że ty nie chcesz nic robić.
Dziewczyno, dziewczyno,
Z czarnemi oczami,
Oj! z takiemi jako ja
Pójdziemy do gaja.
Pójdziemy do gaja,
Z gaja do brzeziny;
Nie będę ja z tobą,
Będzie ze mną inny.
Diewczyno ze Szląska,
U trzewiczka stążka,
A na szyi korale,
Zęby jak szynale.[1]
Tyści mi kawaler,
Cóż z twojéj prywaty!
Na nic cię nie użyć
Do żadnéj ochoty.
Sam i własnéj woli
Nie poradzisz sobie,
Zawstydzić się musisz,
Gdy stanę przy tobie.
Gdyż mię ma maciczka chowała,
Miłośnie się mi uśmiechała.
Dziwna rzecz że inni,
Że mnie z tego wzieni;[2]
Śmieje się na mnie niegdy inny.
Gdyż mię po wodziczkach wodziła,
Każdą godzinę za mną chodziła.
Dziwna rzecz że inni,
Że mię z tego wzieni;
Teraz za mną chodzi niekto inny.
Gdyż ja bez chodniczek chodziła,
Sama mię za rączkę wodziła.
Dziwna rzecz że inni.
Że mię z tego wzieni;
Teraz mię za rączkę wodzi inny.
Gdym na jéj klinie jadowała,
Jak mi moję twarzyczkę głaskała!
Dziwna rzecz że inni,
Że mię z tego wzieni;
Teraz mię głaskuje niekto inny.
Siadł on na koniczka,
Nóżki do strzemienia:
Powiedz mi, dziéweczko,
Jakie masz sumnienie?
Mamci ja sumnienie,
Możesz dobrze wiedzieć,
Kiejś mnie się nie myślał wziąść,
Było mi powiedzieć.