Siedzi ma kochanka
Pod zielonym dębem,
Wyszywa chusteczkę
Zielonym jedwabiem.
Komuż to, kochanko,
Chusteczkę czerujesz?
Tobie, mój kochanku,
Jak pomaszerujesz.
Nie trza ci, kochanko,
Chusteczki czerować,
Jeno Boga prosić,
Iżbych mógł wojować.
Idzie po ulicy,
Całym głosem krzyczy:
Zmiłuj się nade mną,
Nie odchódź ode mnie.
Wéjzdrzała na słońce,
Na słońce zachodu, —
Jedzie kochaneczek
Z porąbaną głową.
Chusteczkę zerwała,
Na poły przerwała,
Swemu kochankowi
Głowiczkę związała.
Nie trza mi doktora,
Ani żadnéj maści,
Bo już w mojéj głowie
Porąbane kości.
Choćby ich stanęło
Jako w lesie szyszek,
Już taki nie będzie,
Jak mój nieboszczyczek.
Choćby ich stanęło
Jako w lesie drzewa,
Już taki nie będzie
Jakiego mi trzeba.
W ogrodzie strumeczek
A pod nim listeczek:
Gdzie się mi téż podział
Ten mój kochaneczek?
Czy go woda wzięła,
Czy go zamuliła?
Czy go sobie inna
Panna namówiła?
Gdybych ja wiedziała,
Że się mi ma dostać,
Wolałabych ja mu
Felczera posłać.
Nie pomoże felczer
Ani drogie maści,
Bo już spoczywają
W grobie jego kości.
Nie żałuj, dziewczyno,
O trupa jednego,
Możesz sobie wybrać
Z tysiąca innego.
A choćby ich było
Jako w lesie szyszek,
Żaden już nie taki
Jak mój nieboszczyczek.
Wojacy, wojacy,
Cóż pięknie trąbicie?
Ten mój kochaneczek
Leży w lazarecie.
Kiećbych ja wiedziała
Drożeczkę do niego,
Toćbych mu szukała
Doktora mądrego.
Nie trzać mi doktora,
Ani żadnych maści,
Boć w mojéj głowiczce
Porąbane kości.
Nie żałuj dziéweczko,
Wojaczka jednego,
Możesz sobie wybrać
Z tysiąca jednego.