Księdzowe ręczyczki —
To moje druchniczki;
Toć one mnie poprowadzą
Od méj matuchniczki.
W niebie aniołowie —
Toć moi drużbowie;
Toć oni mnie poprowadzą
Dróżką po kierchowie.
Lublinieckie dzwony —
To moja muzyczka,
Boć ona mi będzie grała,
A ja będę spała.
Moja miła na kierchowie leży
W tym zielonym grobeczku,
A ja pójdę ku niéj,
Będę mówił do niéj,
Aż przemówi słoweczko.
Jakóżbym ja do ciebie gadała,
Kiedy ja już twardo śpię?
Język nie chce gadać,
Ani z tobą rozprawiać
Moje struchlałe serdeczko.
Bądź tu z Bogiem, moja kochaneczko,
Już tu więcéj nie przyjdę,
Aże zaś za roczek
Na ten twój grobeczek
To ja cię zaś nawiédzę.
Choćbyś przyszedł i za trzysta lat,
To mię już tu nie ujzrzysz,
Aże na sąd pański,
Aże na sąd pański,
Jak święty Michał zatrąbi.
Ach gdybym raz na tym świecie
Mógł swych ojców oglądać!
Jakbym sobie pracę dawał
Serce ich pocieszać!
Ach już są precz, już strąconi,
W ziemi wiecznie pogrzebioni.
Gdzieście czasy méj młodości,
Com ja z niemi przepędzał,
I w godziny troskliwości
Suchy chléb z niemi jadał?
Wszystko poszło w ten czas wieczny,
Został tylko płacz tuteczny.
Gdzieżeś mi się, ojcze, podział
Imię twe i osobę?
Tyś mi był nad skarby wszelkie
W familii ozdoba.
Poszedłeś ty do wieczności,
Mnieś zostawił na niskości.
Gdzieżeś matko moja miła?
Tyś było moje zrzódło,
Tyś mnie na świat sprowadziła,
Gdy me serce zamłodło.
I ciebie już ziemia kryje, —
Pamięć tylko we mnie żyje.