Gdybych ja był swojskim synem,
Napawałby ja dzióchy winem;
Ale ja jest parobeczek,
Napawam z tanich szklaneczek.
Uboga mnie matka miała,
Poczciwie mnie uchowała;
Uchowała jak mnie mogła,
We dnie szyła, w nocy prządła.
Chodził ku mnie, chodzował
Z kanclaryi pisarz,
Miałci kłobuczek fajny,
Choćby jaki césarz.
W jednéj ręce kałamarz,
W drugiéj ręce pióro,
Chciał abych go wpisała
Do serdeczka swego.
Kiebyś ty był młodzieniec,
Jakech ja jest panna,
Dałabych ci ten wieniec,
Co ja noszę sama.
Mój zielony wianeczek
Na głowiczce skacze,
Ale twoja poczciwość
W kolébeczce płacze.
O Boże, mój Boże,
Któż ludziom dogodzi?
Wesołam lub smutna, —
Wszystko im zaszkodzi.
Gdy jestem wesoła,
Mówią żem jest płocha;
A kiedy się smucę,
Mówią że się kocha.
- ↑ Porównać: W. z. Oleska, P. l. Galic. str. 442. Pieśń ta jest bardzo rozpowszechniona.