Przy tym Rudzkim dworze
Zieleni się trawka;
Pasła tam dziéweczka
Maluśkiego pawka.
Ten maluśki pawek,
Bardzo rozpieszczony,
Potargał dziéweczce,
Fartuszek czerwony.
Nie mojać to wina
Jeno mamulczyna,
Boć mnie nie karali,
Pókich mała była.
Rosłaćech ja, rosła,
Jako w lesie sosna,
Utraciłam wianek
Ze samego złota.
Pójdę ja se, pójdę
Drobnych rybek pytać,
Jeźli nie widziały
Mego wianka pływać.
Widziały, widziały,
Ale nie był cały;
Cztéry fiołeczki
Z niego wyleciały;
Cztéry fiołeczki,
Dwie białe różyczki; —
Nie dajcie się uwieść
Wy Rudzkie dziéweczki!
Na Lubszeckiém[2] polu
Zieleni się trawka,
Pasłać tam Marysia
Małego pawka.
Ten maleńki pawek,
Bardzo rozpieszczony,
Potargał Marysi
Fartuszek czerwony.
Nie byłci to fartuch,
Jeno zapaseczka,
Powiadają ludzie,
Iżech nie dziéweczka.
Chociaż nie dziéweczka,
Tom poczciwa żonka,
Bo ja dochowała
Jasinkowi wianka.
Jakech ja konie pasł,
Przyszła na mnie drzymota,
Drzymo- drzymo- drzymota,
Wlazły konie do żyta.
Przyszedł na mnie szelma chłop,
Tego żyta gospodarz:
Co ty tu, szelmo, robisz,
Kiedy konie w życie masz?