Jest zaporka niziuchno,
Otwórzże mi cichuchno.
Jest skrzyneczka za drzwiami,
Połóżże twój kabot na niéj;
A czapeczkę na stole, —
Sam się połóż wele mnie.
A któż nas tu obudzi
Oboje młodych ludzi?
Jest jaskółka ranny ptak,
Obudzi nas jego wrzask.
Jaskółeczka świergoli:
Wstawaj, Jasiu, dzień biały!
Może ci się tak zdało,
Jeszcze słońce nie wstało.
Jużbym ja był dawniéj wstał,
Ale mi cię, dziéwczę, żal.
Na krakowskiéj ulicy
Wędrowali krawczycy.
Panna oknem wyjrzała,
Na jednego wołała:
Jest zapora niziuśko,
Wléź krawieczku, cichuśko.
A za drzwiami stoi gnot,
Połóżże tam swój kabot,
A czapeczkę na stole,
Połóż się tu wele mnie. —
Któż nas rano obudzi
Nas dwoje ludzi?
Skowroneczek ranny ptak,
Obudzi nas jego wrzask.
Już skowronek świergoli:
Wstawaj, synku, do roli!
Jużbych ja był dawno wstał,
Ale mi cię, dziéwczę, żal!
Ona rąbek kupuje,
A on tłómok pakuje.
Ona chustkę kupuje,
A on z miasta wędruje.
Potkali się na moście,
Mówili się po proście:
Ugryzłeś mnie jako pies,
Teraz idziesz z miasta precz!
Pocisł czapkę na ucho:
Zostań z Bogiem, dziewucho!
Pocisł czapkę na obie:
Nie chcę słychać o tobie.
Na rybnickiéj ulicy
Wędrowali krawczycy;
Szwarne dziéwczę wychodzi,
Kłaniają się dwa młodzi.
Pójdźmy, bracie, pójdźmy tam,
Zostawiłem czapkę tam.
Moja miła, puść mnie tam,
Odeszedłem czapkę tam.
Za dźwierzami stoi gnot,
Połóżźe tam swój kabot,
Z za gnotem stoliczek,
Połóżże tam kłobuczek.
Za stoliczkiem łóżeczko,
Połóż się tam serdeczko. —
Jaskólinka jaskóli:
Wstawaj Jasiu, dzień bieli!
Jużbych ja był dawno wstał,
Ale mi cię, dziócho, żal. —
Cóż mię ty tak żałujesz,
Gdy mi nic nie darujesz? —
Oto ryński, to masz sześć,
Idź se kupić, co ty chcesz. —
Ona rąbek kupuje,
A on z miasta wędruje.
Potkali się na moście,
Mówili się po proście:
Ugryzłeś mię jako pies,
Teraz idziesz z miasta precz!
Spuścił czapkę na uszko:
Bądź już z Bogiem dziewuszko!
Spuścił czapkę na obie:
Nie chcę słychać o tobie!