Jasinek do wróżki wnet pojechał,
Bo sen od niéj wyłożony mieć chciał.
A wróżka sen wykładała,
Jasinkowi żalu dodała:
Idźże, idźże, Jasinku, siadaj na konia,
Już to twoja miła w grobie, będzie grzebiona.
Przyjechał Jasinek pod wroteczka,
Stuknął konik w kopyteczka,
Wyszła do niego matusia:
Witaj, panie zięciu, cudzy a nie nasz,
Bo już twéj miłéj na świecie nie masz.
Wchodzi Jasinek do świetlicy, —
Leżyć miluśka, a on krzyczy:
O nóżki moje czemuż nie wstajecie?
Rączki moje bieluśkie do mnie nie siągacie?
Oczka moje czarnutkie już nie patrzycie?
Usta moje przyjemnieszkie czemuż milczycie?
Poszła Karolinka
Do Bogumina,[2]
A Karliczek za nią
Z flaszeczką wina.
Wróć się, Karolinko,
Bo jadą goście!
Już się ja nie wrócę,
Boch już na moście.
Przedała piestrzenie
I zausznice,
Kupiła se folwarek
I kamienicę.
Pod tą kamienicą
Bronny koń stoi,
Już się Karolinka
Do ślubu stroi.
Jak się nastroiła,
Bardzo płakała,
Swój zielony wianek
Z głowy targała.
O wianku, wianku,
Coś ty zielony,
A moje serdeczko
Jest zasmucone.
O Jasiu, Jasiu,
Tyś mi jest winien;
Boś mię ty napawał
Czerwoném winem;
Czerwoném winem,
Ostrą gorzałką,
Mogłach ja jeszcze być
Prawą panienką.