Smutne moje ożenienie,
W wodzie tonienie, —
Hej, hej, mocny Boże.
W wodzie tonienie!
Jacyż moi są drużbowie?
W wodzie rakowie,
Hej, hej, mocny Boże,
W wodzie rakowie!
Zimna moja panna młoda,
W jeziorze woda, —
Hej, hej, mocny Boże,
W jeziorze woda!
Wyszła na poleczko,
Robić jéj się nie chce,
I wejrzała na słoneczko,
Wysoko jest jeszcze.
Wysoko, wysoko,
Chwała Panu Bogu,
Wzięła sobie zagłoweczek,
Poszła do ogrodu.
Matuchna myślała,
Że ceruchna spała,
A ceruchna szelma wielki
Z Jaśkiem wędrowała.
Jak zawędrowali
Na białe piaseczki:
Odpoczniéj se ty Kasinko,
Bo cię bolą nóżki.
Jak zawędrowali
K’ czerwonemu morzu:
Teraz się ty, Kasinko,
Masz wrócić do domu.
Musiałby się, musiał
Świat w smoka obrócić,
Niżby ja się miała nazad
Do matki swéj wrócić.
Nie góruj, nie góruj,
Nic nie przegórujesz,
Boć ty swoją głowiczką
Muru nie przebijesz.
Bo mur murowany
Z twardego kamienia,
A twoja głowiczka
Z miękkiego ciemienia.
Wyszła na góreczkę,
Trzewikami trzasła,
Zjadła za pięć czeskich chleba,
I za dziesięć masła.
Kiebym ja tam nie był,
Toćby lepszéj było,
Bo jak mię tam wezmą łupić,
To je, je, Maryo.