Jak ja powędruję
I pomaszeruję,
Komuż ciebie, me kochanie,
Komuż ciebie zostawię?
Komużby innemu,
Tylko saméj sobie;
Daj mnie se wymalować
W komóreczce sobie.
Cóż po malowaniu,
I po rysowaniu,
Kiedy nas ludzie mają
W wielkiém obmawianiu!
Nie zostawiłem cię
Z pięcioroma dziatek;
Alem cię zostawił
Jak różowy kwiatek.
Bo różowy kwiatek
Od słoneczka zginie,
A twoja poczciwość
Między ludźmi słynie.
Chodziłem ja po grobelce,
Wiedziałoć to moje serce,
Iż mnie moje dziéwczę nie chce.
A czemuż mnie to nie chciała?
Bo już Kubie obiecała,
Bo już Kubie obiecała.
— — — — — —
Zgorała lipka i korzeń:
Tyś mnie, syneczku, niegodzien.
Jach ciebie godna, nie ty mnie,
Bierałaś chusteczki ode mnie.
Moja chusteczka jedwabna, —
Jach jest dziéweczka chudobna.
Moja szateczka ze złota,
Toś mi ją deptał do błota.