Strona:PL Rolland - Żywot Michała Anioła.djvu/017

Ta strona została przepisana.



Był mieszczaninem florenckim, — dzieckiem tej Florencji, o posępnych pałacach i wieżycach, sterczących, jak włócznie u stoku wzgórz smukłych i spiekłych na słońcu, a odciętych, jak rylcem, od fjołkowego nieba, rzędem małych cyprysów, ni to szeregiem wrzecion czarnych, i srebrzystą szarfą falujących oliwników, — pochodził z tej Florencji, tak pełnej przekwintu w wytworności swej, kędy przyblakłe, ironiczne wejrzenie Wawrzyńca Medyceusza, lub szerokouste, lisie oblicze Macchiavella natykało się na samą Primaverę może, lub na tegoż Botticellego Wenus bezkrwistą o włosach złotopłowych. — Z Florencji był: tej gorączkowej, pełnej pychy i tak nerwowej, że stawała się każdego fanatyzmu łupem, wstrząsana wszelakich histeryj religijnym lub socjalnym wybuchem, — z tej Florencji, gdzie każdy wolnym się czuł, a każdy tyranem był, kędy tak błogo się żyło, a życie przedsię piekłem było, — wywodził się z miasta tych obywateli bystrych, a nietolerancyjnych, pełnych entuzjazmu i nienawiści, ciętych w języku, a tak podejrzliwego ducha, że szpiegami, jeden w drugiego, wszyscy dla się byli: zawistnicy wszyscy, wszyscy wzajem się pożerający. — Wzrósł w murach tego grodu, w którym nie było miejsca dla wolnego ducha Leonarda, gdzie Botticelli zakończył na mistycznych urojeniach szkockiego