Strona:PL Rolland - Żywot Michała Anioła.djvu/023

Ta strona została przepisana.

17

odczuwał w ogromie wszechświata. Cały świat pesymizm streszcza ten jego okrzyk rozpaczy — w niesłuszności swej jakże wzniosły:

Sto uciech jednej męki nie przewały!...[1]

***

„Jego zachłanna energja, — powiada Condivi, — puzbawiała go prawie zupełnie wszelkiej łączności z towarzystwem ludzi“
Był sam. — Nienawidził: nienawidzono i jego. Kochał: nie kochano go. Podziwiano go, bano się jego. Pod koniec życia wzbudzał w ludziach cześć religijną. Wówczas złagodniał nieco. Opanował wiek swój. Widzi ludzi z góry, ci zaś widzą go z dołu. Lecz nigdy nie bywa jednym z nich. Nigdy nie zazna spoczynku, ani tej słodyczy, będącej udziałem nawet największego z prostaczków: móc bodaj na jedną chwilę życia znaleść ukojenie w przywiązaniu istoty drugie]. Miłości kobiety nie danem mu było zaznać. Na pustynnem jego niebie świeci jedynie przez chwilę zimna i czysta gwiazda przyjaźni z Wiktorją Colonna. Poza tem była wokół niego noc, którą oświecały w przelocie płomienne meteory jego myśli: jego pożądania i szały rojeń. Nigdy Beethoven nie zaznał nocy podobnej. Noc ta bowiem była w sercu Michała Anioła. Beethovena uczyniło smutnym życie i świat: z natury był on pogodny, tęsknił do radości. Michał Anioł miał w sobie ten smutek, który ludzi lękiem przejmuje i instynktownie unikać go każe. Wytwarzał próżnię wokół siebie.

Nie dość na tem. Złem największem nie było bynaj-

  1. Mille piacer non vaglion un tormento (Poezje; Frey, LXXIV, Staff, str. 98).